
Recenzja
Zachęcone sukcesem książki „Tuwim. Wiersze dla dzieci” wydawnictwo postanowiło oto wydać drugą połowę nieformalnego duetu poetyckiego – wiersze Jana Brzechwy. Tym razem opracowanie graficzne powierzono prawdziwym tuzom – profesorom warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych – co stanowi prawdziwe wyzwanie dla pospolitej szmiry ilustratorskiej. Mamy zatem kontynuację i dialog z mistrzowską grafiką poprzedników, którzy w latach 60. i 70. tworzyli polską szkołę ilustracji.
Grażka Lange, Maciej Buszewicz, Piotr Młodożeniec i Lech Majewski w nieskrępowany, twórczy sposób manifestują swoje credo artystyczne, swój pogląd na ilustrację. Brzechwa dostarczył pretekstu, a czwórka wybitnych grafików – odżegnując się od ilustracji bezmyślnej i „cacanej” – stworzyła osobliwy, wizualny leksykon obrazkowy nowych środków graficznych, jakimi artysta interpretuje tekst. Są tu zatem lapidarne żarty rysunkowe, cytaty z popkultury, jest estetyka ulicznego grafitti, widać ogon komputerowej myszy, stemple i rastry, pastisz i groteskę.
Wiersze Brzechwy okazały się evergreenami – są długowieczne, przeżyły poetę. Tak i te ilustracje wydają się być młodsze niż ich twórcy. Są „młode” dzięki niefrasobliwej nonszalancji, dzięki młodzieńczej fanfaronadzie, bezkompromisowej i wolnej ekspresji. I, jakkolwiek mamy tu do czynienia z czwórką grafików nietuzinkowych, hojnie obsypanych splendorami, co – wydawało by się – czyni z nich klasyków, to przecież daremnie szukać tu akademickiej powagi i przewidywalnego umiaru. Graficy zajęli się nie tyle „rekwizytornią” wierszy Brzechwy, nie tyle żmudną inwentaryzacją piór i dziobów, nosów i piegów, co ilustracją sedna – abstrakcyjnego dowcipu, klimatu i rytmu, aury absurdu… Ilustratorzy są tu równorzędnymi partnerami poety, współautorami przedsięwzięcia. Jest to zatem – rozpisany na cztery głosy – obrazkowy esej o grafice książkowej, o jej roli i sensie.
Joanna Olech